Coś na poprawienie humoru 😉
Baba u lekarza:
- Panie doktorze, mam chyba sklerozę
- A czym się to objawia?
- Co się objawia?
Hrabia. Dowcipy o hrabi
Hrabina z Hrabią przy stole. Uczta.
Nagle Hrabina pierdnęła:
- Niech to zostanie między nami.
- Ja wolę żeby się rozeszło... - odpowiedział Hrabia ze zniesmaczoną miną.
Spotykają się minister Francuski i Polski we Francji. Francuz ma okazałą willę piękny samochód. Polak się go pyta:
- Jak do tego doszedłeś z ministerialnej pensji?
Francuz pokazuje ręką na autostradę i pyta:
- Widzisz tą autostradę?
- No widzę.- mówi Polak.
- No właśnie tu koncesja, tam udzialik, zakręciło się i się ma!
Polak pokiwał głową. Po trzech latach ten sam minister Francuski u Polaka. Polak go przyjmuje, a tam willa taka, że ta Francuza to można powiedzieć zaścianek. Garaż na dziesięć samochodów, a w nim same najdroższe. Usługują im piękne służące, za domem basen, potem masa ziemi, stadnina, raj jednym słowem. Francuz oniemiały zapytuje:
- No jak do tego doszedłeś, skoro trzy lata temu podziwiałeś mój dom?
Polak wyciąga rękę i mówi:
- Widzisz tą autostradę?
- Nie widzę. - odpowiada Francuz.
- No właśnie ...
Wyszedł baca wysikać się przed dom.
Po chwili wraca cały mokry.
Żona zdziwiona pyta:
- Co, leje?
- Nie, halny wieje.
Spotykają się dwie świnie w rzeźni i jedna pyta się drugiej:
- Jesteś tu pierwszy raz?
- Nie, drugi do cholery ...
Jechał facet autostradą i zachciało mu się do ubikacji.
Dojechał do najbliższej stacji benzynowej i udał się za potrzebą.
Kiedy już siedział na muszli, usłyszał jak ktoś wchodzi do kabiny obok.
Po chwili z tejże kabiny dobiegło go pytanie:
- Cześć, co tam u Ciebie słychać?
Facet głupio się poczuł, na ogół nie rozmawiał z obcymi i to jeszcze w takim miejscu.
Ale niepewnie odpowiedział:
- Nic, wszystko w porządku...
- Słuchaj, a powiedz mi, co zamierzasz tutaj zrobić?
- No, nie wiem...? - facet coraz bardziej czuł się skrępowany tą wymianą zdań.
- A gdzie jedziesz?
- Jadę do Gdańska, a potem wracam do Katowic. - odpowiada po raz kolejny zdziwiony facet.
Wreszcie w kabinie obok:
- Wiesz co, zadzwonię do Ciebie później, bo jakiś idiota w kiblu obok odpowiada na wszystkie moje pytania!
Trzech hakerów i trzech graczy wybrało się w podróż pociągiem. Gracze kupili trzy bilety, a hakerzy jeden.
W pewnym momencie widzą, że zbliża się konduktor, hakerzy wzięli bilet i zamknęli się w toalecie.
Konduktor sprawdził bilety graczy i poszedł dalej. Przechodząc obok toalety zauważył, że ktoś tam jest, więc zapukał.
Hakerzy wysunęli swój bilet przez szparę, konduktor sprawdził, podziękował i poszedł dalej.
W drodze powrotnej gracze wzięli przykład z hakerów i kupili jeden bilet, a hakerzy nie kupili ani jednego.
Zbliża się konduktor, gracze zamykają się w pierwszej toalecie, a hakerzy w drugiej.
Zanim pojawił się konduktor jeden z hakerów wyszedł i podszedł do drzwi podszedł od pierwszej toalety, zapukał i powiedział:
- Bilet poproszę.
Żołnierz służący w południowej Azji załamał się, bo jego dziewczyna napisała mu:
”Drogi Stasiu, zrywam z tobą, zwróć mi moją fotografię.”
Po namyśle, Stasiek poszedł do kolegów i poprosił wszystkich o niepotrzebne zdjęcia dziewczyn. Spiął je wszystkie spinaczem i posłał do dziewczyny z odpowiedzią:
”Niestety nie pamiętam, która na zdjęciu to ty, weź swoją fotografię i odeślij mi resztę z powrotem”.
Studenci szkoły filmowej zdają egzamin.
- Scenka jest taka: facet i kobietka są na przyjęciu. Jak pokazać ludziom, że to mąż i żona?
- Ona poprawia jemu krawat. - mówi jeden student.
- Źle. To może być jego koleżanka. - ripostuje egzaminator.
- On całuje ją w policzek. - mówi drugi.
- Źle. To może być jego kochanka.
- On mówi: Ty stara krowo, spieprzyłaś mi życie! - mówi trzeci.
- Źle. Mogą być po rozwodzie.
- On wyjmuje z jej torebki chusteczkę - mówi czwarty. - Wysmarkuje nos i wkłada ją z powrotem do torebki.
- Brawo! Piątka.
Kowalski postanowił zaprowadzić w domu porządek. Wraca podpity i od progu woła:
- Za trzy minuty widzę na stole obiad i pół litra!
- Jak to?! - protestuje żona.
- Co takiego?! - wtóruje teściowa.
- A tak to! - replikuje Kowalski
- Jestem panem tego domu, czy nie?
Zjadł, wypił i mówi:
- A teraz prześpię się z teściową!
- Jak to?! - krzyczy żona.
- Tak to! On jest panem tego domu - zgadza się teściowa.
Siedzi hrabia z hrabiną w parku na ławce. W stawie pływają dwa łabędzie i całują się dziobami:
Hrabina:
- Hrabio, może i my jak te dwa łabędzie?
Hrabia:
- A na cóż nam tyłki w wodzie maczać?
Wykład z zoologii.
Jak zwykle w pierwszych rzędach panie w ostatnich panowie.
Profesor wygłasza tezę:
- Szanowni państwo, należy bowiem zauważyć, iż byk może mieć do pięćdziesiąt stosunków dziennie.
Z pierwszych rzędów unosi się ręka:
- Czy mógłby Pan profesor powtórzyć tak, by ostatnie rzędy słyszały?
Profesor powtarza. Z ostatnich rzędów podnosi się ręka:
- Panie profesorze, a te pięćdziesiąt razy to z jedną krową czy z wieloma?
- Oczywiście, że z wieloma!
Z ostatnich rzędów podnosi się ręka:
- Czy mógłby pan profesor powtórzyć tak, by pierwsze rzędy zrozumiały?
Turysta spotyka bacę, który się opala przed chałupą.
- Jak wam się powodzi, baco?
- A nie narzekam, miałem wykarczować drzewa, ale przyszedł halny i je powalił, miałem je spalić, ale uderzył piorun i je spalił.
Teraz czekam aż mi trzęsienie ziemi wyrzuci ziemniaki na powierzchnie.
Do komisariatu wchodzi mężczyzna i zgłasza zaginięcie teściowej.
- Kiedy zaginęła?
- Trzy tygodnie temu.
- I dopiero teraz zgłasza pan zaginięcie?
- Tak, bo nie mogłem uwierzyć w to szczęście.
W górach na drodze stoi turysta i czeka na jakąś okazję.
Na saniach nadjęchał gazda.
Turysta go zatrzymał i pyta:
- Daleko stąd do Bukowiny Tatrzańskiej?
- Około 5 km.
- Czy mogę się z wami zabrać?
- Siadajcie. Jadą dłuższy czas i w końcu turysta pyta, ile jest jeszcze do tej Bukowiny.
- A teraz to już będzie z dziesięć.
- Jak to dziesięć? Pyta zdziwiony turysta.
- Bo ja stamtąd wracam właśnie.
Rankiem hrabia wyszedł przed dom z kosą i zaczął kosić. Zmęczył się i zadowolony pomyślał:
- Świat jest piękny, ale tylko ciężka fizyczna praca pozwala człowiekowi myśleć, czuć i stawać się świadomie lepszym.
Tymczasem grupka chłopów stojących opodal dziwiła się tym fanaberiom.
- Po co hrabia kapustę kosą kosi?
- A kto ich tam tych wykształconych zrozumie...
Transatlantyk płynie przez ocean. W pewnym momencie z niewiadomych przyczyn ulega awarii i idzie na dno. Trzymając się jednego koła ratunkowego do pobliskiej wyspy dopływa dwóch rozbitków. Rozbitkowie to przypadkowy Kowalski i Angelina Jolie. Wyspa oczywiście okazuje się bezludna. Gdy mija pierwszy szok i nastaje wieczór, oboje leżą na plaży w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. W pewnym momencie odzywa się Angelina:
- Jesteśmy tu sami, nie zanosi się na szybki ratunek ...
- No ...
- Chyba nic się nie stanie jak zrzucimy ubrania i przytulimy się do siebie,co?
- No ...
Przytulają się, a że krew nie woda, po paru godzinach wykończeni padają na piasek. Sytuacja powtarza się przez parę kolejnych dni. Następnego dnia Angelina podchodzi do Kowalskiego, który smutny i zasępiony siedzi na plaży i spogląda na błękitne wody morza ...
- Kochany, może zrzucimy ubrania ...
- Nie, nie mam ochoty. - powiedział i odwrócił głowę.
- Boże! Co się stało?
- A nic ...
- Powiedz proszę! Może będę mogła pomóc!?
- A wiesz, - odpowiada Kowalski - że chyba możesz ...
- Co mam zrobić? Mówić świństewka? A może ...
- Nie ubierz moje spodnie.
Ubrała.
- Ubierz moja koszulę i marynarkę ...
Ubrała.
- Hmmm, ubierz mój kapelusz i włóż pod niego włosy.
Ubrała ...
- Tak ... Ubierz jeszcze moje okulary przeciwsłoneczne.
Ubrała, a Kowalski pyta:
- I co? Czujesz się chociaż trochę jak facet?
- No ... Trochę tak ...
- Stary, bzykałem Angelinę Jolie.
Rano w biurze:
- Stary, skąd masz takie limo pod okiem?!
- A, bo jak się wczoraj wieczorem modliliśmy przy stole i właśnie mówiliśmy "ale zbaw nas ode złego", to niechcący spojrzałem na teściową...
Hrabina z Hrabią przy stole. Uczta.
Nagle Hrabina pierdnęła:
- Niech to zostanie między nami.
- Ja wolę żeby się rozeszło... - odpowiedział Hrabia ze zniesmaczoną miną.
Nowa amerykanska rakieta byla testowana na poligonie w Polsce, ale
niestety zboczyla z kierunku i spadla gdzies w Tatrach.
Ekipa ratownicza wyslala samolot a potem helikopter zeby zlokalizowac miejsce.
Amerykascy wojskowi wysiadaja z helikoptera w miejscu przypuszczalnego upadku rakiety
i widza Bace siedzacego na kamieniu i palacego fajke.
Jeden pyta:
- Baco, a nie widzieliscie gdzies tutaj przelatujacej rakiety, wiecie,
takiego ognistego kija, no takie wielkie, wielkie cygaro z ogniem na
koncu?
- Ni, nie widziolek...
Wojskowi zbieraja sie do odejscia, a Baca dodaje:
- Ale wicie, panocku, tutej cos ciekawego musi sie dzialo.
Najsampierw przeleciol BGM-109 Tomahawk Cruise Missile i spadl za tamoj gorkom.
Potem przelecial samolot F-15E Strike Eagle.
Potem wyladowal helikopter HS-60 Seahawk...
Ale ognisty kij?...
Niii..... nie widziołek..
- Janie, czy w najnowszym automobilu Pani Hhabiny drzwi otwiehają się thadycyjnie, czy eksthawagancko do góhy?
- Tradycyjnie, Jaśnie Panie Hrabio.
- Jesteś pewien, Janie?
- Tak, Jaśnie Panie Hrabio.
- Hmm... Dziwne... Bahdzo dziwne... Ale skoho tak, to w takim hazie, Janie, phoszę powiedzieć Pani Hhabinie, że nie życzę sobie więcej być przywożony z imhezy w bagażniku.
Idą turyści przez łąke.
Nagle spotykają człowieka uderzającego się w głowę wielkim kamieniem.
- Co robisz? - pytają.
- Narkotyzuje się.
Idą dalej.
Spotykają drugiego człowieka uderzającego się w głowę dwoma dużymi kamieniami.
- Co robisz? - pytają.
- Narkotyzuję się.
Idą dalej.
Spotykają bacę siedzącego na kamieniach.
- Co robisz baco? - pytają.
- Narkotyki sprzedaję.
Profesor kończy temat o osmozie cieczy... Kończąc mówi:
- I tak ścieka woda.
Pyta się studentów:
- Są jakieś pytania?
Wszyscy siedzą jak w transie, lecz jeden student, zagraniczny, wstaje i mówi:
- Ja tu czegoś nie rozumieć. Polski być dziwny język. Woda ścieka i pies ścieka.
Baca odpowiada przed Sądem za zabójstwo żony gaździny.
Sąd pyta:
Dlaczego Ją zabiliście baco, może była dla Was niedobra?
Baca na to.
Nieprowda moja gaździna była nojlepsom zonom we wsi.
Sąd pyta dalej:
Może nie dobrze gotowała?
Baca mówi:
Mojo gaździna gotowała nojlepi w parafii.
Sąd pyta dalej:
A może sprawy łóżkowe wchodzą tu w rachubę?
Baca zdenerwowany odpowiada:
Mojo gaździna takie rzecy mi robiła, ze nikaj indzi tego nie uświadcyłem.
Sąd więc zadaje następne pytanie:
Więc dlaczego Ją zabiliście baco?
Baca na to:
Bo prose wysokiego sądu łona była łogólnie menconco!
Student poszedł zdawać ustny egzamin. Zdaje, zdaje, męczy się męczy, ale coś mu to nie wychodzi. Profesor coraz bardziej wnerwiony, widzi że student nie kumaty i chce go oblać. Ale student nie daje za wygraną i prosi o drugą szansę. Na co profesor odpowiada:
- No dobra. Jeśli odpowie pan na jedno moje pytanie to zaliczę panu egzamin. Proszę mi powiedzieć: Kto to jest ”Student”?
Po czym student z uśmiechem na twarzy odpowiada:
- No więc ”Student” to młoda osoba, która dąży do zdobycia wiedzy itd. itp.
Na co profesor tak patrzy i mówi:
- Otóż nie. Student, to takie małe gówno co pływa po wielkim szambie i z trudnością próbuje dopłynąć do wyspy zwanej ”Magister”.
Student wkurzony nie wie co powiedzieć. Profesor chce wpisać mu pałę, na co student się odzywa:
- To niech mi pan profesor powie kto to jest ”Profesor”?
Profesor uśmiechnął się i zaczął mówić:
- Profesor, to starsza osoba bardzo inteligentna itd. itp.
Student popatrzył i powiedział:
- Otóż nie. ”Profesor” to było kiedyś takie małe gówno pływające po wielkim szambie, które z trudem dopłynęło do wyspy ”Magister”, posiedziało tam trochę, znudziło mu się, następnie z trudem dopłynęło do wyspy zwanej ”Profesor” i teraz siedzi tam i robi wielkie fale żeby te inne gówna nie dopłynęły do swoich wysp!
Na Podhale przyjechał łącznik z Warszawy.
Miał się tu spotkać ze szpiegiem o nazwisku Gąsienica.
Na przedmieściach Zakopanego zatrzymał samochód i zapytał przechodzącego obok bacę:
- Dobry człowieku, znacie tu w okolicy jakiegoś Gąsienicę?
- Dyć znom, panocku.
Tu oto w tej wiosce jest Gąsienica kowal, Gąsienica piekarz, dwóch strażaków Gąsieniców i organista Gąsienica. I jo tyz jestem Gąsienica...
Łącznik z Warszawy doszedł do wniosku, że tak pokrętnej odpowiedzi mógł udzielić tylko człowiek, z którym miał się spotkać, więc postanowił zaryzykować i podać hasło:
- Słońce świeci wysoko, owce pasą się na łące, strumyk wpada do rzeki, a rzeka do morza.
- A panocku! Trza było od razu gadać, że chodzi o Gęsienicę szpiega. Ten mieszka tam, za górką...
Wchodzi student do baru, w brzuchu mu burczy i chciałby zjeść chociaż zupę ale nie ma pieniędzy! Patrzy, a przy stoliku siedzi facet nad talerzem zupy i czyta gazetę!
Poczekał trochę, tamten zaczytany nawet nie drgnie więc postanowił zjeść jego porcje!
Tamten nie reaguje więc je je... Doszedł już prawie do dna... Patrzy, a tam grzebień!
Zemdliło go i zwymiotował co zjadł do talerza! Na to koleś zza gazety wychyla się i mówi:
- O widzę, że pan też doszedł do grzebienia.
Na uczelni medycznej w dawnym ZSRR student zdaje egzamin końcowy. Egzaminator pokazuje mu szkielet i pyta:
- Czyj jest to szkielet?
Student się zastanawia:
- Pies czy wilk?
- To szkielet psa - odpowiada.
- Dobrze, a ten?
Student myśli:
- Krowa albo żubr? Eee, skąd by mieli szkielet żubra?
- To szkielet krowy - odpowiada.
- Dobrze, no i ostatni szkielet.
- Choroba, człowiek albo małpa - zastanawia się student. - Chyba człowiek, ale pewien nie jestem.
- No słucham? - ponagla egzaminator.
- Kurcze jak powiem człowiek a to będzie małpa to się zbłaźnię - zastanawia się nadal student.
Denerwujący się egzaminator podpowiada:
- No, o czym uczyliście się przez pięć lat?
Zdumiony student:
- Niemożliwe! Lenin?
Szaleje pożar. Małżeństwo wybiega z płonącego budynku. Żona mówi do męża:
- Wiesz, Zdzisiek, po raz pierwszy od piętnastu lat wychodzimy gdzieś razem.
Wychodzi baca z rana przed chałupę, przeciąga się i krzyczy:
- Jak tu piknie!
A echo z przyzwyczajenia odpowiada:
- Mać, mać, mać!
Czym się różni student pijący przez pięć lat od pijaka pijącego przez pięć lat?
- Pijak po pięciu latach pójdzie na odwyk, a student dostanie magistra!
Hrabia wraca niespodziewanie do domu i widzi, że hrabina jest jakaś niespokojna. Zaczyna podejrzewać, że jakiś obcy mężczyzna musi być w mieszkaniu. Otwiera szafę hrabiny - pusto. Otwiera swoją szafę, a tam na drążku wisi skulony kochanek.
- Moja droga hrabino... Następnym razem, gdy coś z siebie zdejmujesz wieszaj w swojej szafie!
Przychodzi dziennikarz do górala i pyta:
- Baco, wiecie co to jest postkomunizm?
Góral zastanawia się i mówi:
- No, postkomunizm to jest to, że w całym tygodniu jest post, a w niedzielę jest komunia.
Turysta do bacy:
- Baco, macie wrzątek?
- Mom, ino zimny.
Jaki jest szczyt niemożliwości?
- Położyć się na suficie i przykryć się kocem.
Pyta baca turystę:
- Panocku, jak was zwią?
- Jestem Hieronim Sraczka.
- Oj, rzadkie macie nazwisko, rzadkie...
Jaki jest szczyt siły?
- Ścisnąć tak monetę, aż orzełek tak narobi, że gówno wyjdzie pomiędzy palcami.
Przychodzi baca do jasnowidza. Puka do drzwi i słyszy:
- Kto tam ?
- Eeee... To ja pierdziele takiego jasnowidza.
Jaki jest szczyt umiejętności handlowych?
- Sprzedać chłodziarko-zamrażarkę Eskimosowi.
Bacowa budzi swojego męża w rodku nocy.
- Anto, pchła mi chodzi po plecach, złap ja i zabij.
- Zapal światlo - doradza zaspany baca.
- Jak cię zobaczy, to sama zdechnie ze strachu.
Rozmawia dwóch informatyków:
- Nasza praca ma swoje cienie.
- To prawda, przychodzisz do kogoś w gości, a tam od razu pokazują ci jakiś komputer i chcą byś rozwiązał problemy z nim związane.
- Ciekawe czy ginekolodzy też tak mają.
Hrabia z hrabiną tańczą walca na wielkim balu.
- Psst, hrabino, teraz kręcimy się w drugą stronę.
- Dlaczegóż to, mój hrabio?
- Kończy mi się gwint w protezie...
Telewizja postanowiła nakręcić reportaż o góralskiej muzyce.
W tym celu ekipa redaktorów i kamerzystów udała się do Zakopanego szukać muzycznych talentów. Wdrapali się pod wielką górę, a tam stał tylko jeden dom.
Zapukali i otwiera baca.
Redaktor pyta się:
- Baco muzykujesz?
A baca na to:
- Nie.
- A masz żonę?
- Mam.
- A ona muzykuje?
- Nie.
- A masz jakieś dzieci?
- Mam dwóch synów.
- A muzykują?
- Nie.
- A masz jeszcze rodziców na tej ziemi?
- Mam.
- A muzykują?
- Nie.
Zrezygnowani redaktorzy postanowili szukać gdzie indziej.
Zeszli już prawie z góry, gdy nagle usłyszeli głos bacy.
- Ej, czekajcie coś, mi się przypomniało!
Doleciało do nich echo...
Uradowani zawrócili, (pół dnia pod górę) weszli zadowoleni z powrotem pod górę, a baca mówi:
- Przypomniało mi się, że jeszcze mam brata.
- Wszyscy skaczą z radości...
Na co baca...
- Ale on też nie muzykuje.
Szkot wysłał żonę na wakacje na Karaiby. Po tygodniu otrzymuje depeszę z hotelu:
”Pańska żona się utopiła STOP Jej zwłoki oklejone krewetkami wyłowiła straż przybrzeżna STOP Co robić? STOP”.
Szkot idzie na pocztę i nadaje telegram:
”Krewetki sprzedać STOP Pieniądze przelać na moje konto STOP Przynętę zarzucić ponownie STOP”.
Jaka jest różnica między komputerem a praniem?
- Inaczej się wiesza!
Klęczy babka w kościele i żarliwie się modli. Podchodzi do niej ksiądz i pyta:
- Co się tak babko żarliwie modlicie?
- Bo na zadośćuczynienie dostała odmówić sto zdrowasiek do św. Józefa.
- Ale to jest św. Antoni ...
Tu babka wstaje i z wyrzutem na odchodnym:
- No i osiemdziesiąt zdrowasiek psu w dupę!
Turysta przychodzi do knajpy w Zakopanem, siada przy barze i pyta:
- Barman, co polecisz do picia?
- Ano, panocku, drink Góra Cy.
- Jak to Góra Cy? - dopytuje się turysta.
- Widzi pan, bierzemy sklanecke wina.
No dwie, góra cy i wlewamy do garnka.
Później bierzemy sklanecke piwa, no dwie, góra cy... i wlewamy do tego samego garnka.
Następnie sklanecke wódecki, dwie, no góra cy... i wlewamy do tegoż samego garnecka.
Na koniec bierzemy sklanecke koniacku, no dwie, góra cy... i wlewamy do garnka.
Garnek stawiamy na ogniu i miesając gzejemy cas jakiś. P
óźniej nalewamy i pijemy sklaneckę, dwie, no góra cy.
Po wypiciu wstajemy, robimy krocek, dwa, no góra cy...
Juhas widzi bacę prowadzącego stado owiec.
- Dokąd je prowadzicie?
- Do domu. Będę je hodował.
- Przecież nie macie obory. Gdzie będziecie je trzymać?
- W mojej izbie.
- Toż to straszny smród.
- Cóż, będą się musiały przyzwyczaić.
Pani w szkole kazała napisać wypracowanie na temat ptaków. Wszystkie dzieci wzięły się do pacy, tylko biedny Jasio nie wiedział co robić. Nagle wpadł na pomysł i zaczął pisać: cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip... aż mu się wszystkie długopisy wypisały. Nadeszła chwila kiedy pani poprosiła o przeczytanie swojego wypracowania Jasia. Więc zaczął czytać.
- Cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip, cip ...
Na co pani odpowiedziała:
- Źle Jasiu! Zmaż to!
- Ale ja nie mam gumki. - żalił się Jasio.
- To korektorem!
- Ale ja nie mam korektora!
- No to zliż!
Tak więc Jasio pełen zapału zaczął lizać. Wrócił do domu z wywieszonym językiem. Ojciec zobaczywszy go w drzwiach zapytał:
- Synku co ty robiłeś? Jak ty wyglądasz?!
- Jak byś się tyle cip nalizał to też byś tak wyglądał!
Na wycieczce szkolnej przewodnik mówi do klasy.
- To bardzo niezwykłe łoże, spali na nim Zygmunt Stary, Zygmunt August i Tadeusz Kościuszko ...
- Ale musiało być im ciasno. - odzywa się jedna z uczennic.
Informatyk otwiera drzwi a tam stoi stara kobieta ze śrubokrętem w ręce...
- O co chodzi?
- Jestem śmierć!
- ŚMIERĆ? A to dlaczego ze śrubokrętem, a nie z kosą?
- Ja do serwera.
Dziewczynka widzi w parku trojaczki. Po chwili biegnie do mamy wołając:
- Mamo, mamo zgadnij, co widziałam?
Mama:
- Nie wiem.
Dziewczynka na to:
- Bliźniaki i zapasówkę.
Na przejściu granicznym celnik mówi do turysty:
- Proszę otworzyć walizkę.
- Ale ja nie mam walizki!
- Nic na to nie poradzę, przepis to przepis!
Staruszek wygrał siedem milionów w totka. Przy odbiorze nagrody wszyscy z zaciekawieniem pytają:
- I co Pan zrobi z taką masą pieniędzy?
- Przede wszystkim postawię pomnik Hitlerowi.
- Co?! Przecież to zbrodniarz wojenny, morderca!
Staruszek, nie zastanawiając się długo, wyciągnął rękę przed siebie, podciągnął rękaw do góry i wskazując palcem na wewnętrzną część ręki mówi:
- Zbrodniarz, nie zbrodniarz, ale numery dobre podał!
Hrabia do Jana:
- Janie, przysuń tu fortepian!
- Tak jest jaśnie hrabio. Będzie pan grał?
- Nie, ale zostawiłem tam cygaro.
W domu towarowym, w dziale z odzieżą pewien facet zaczyna palić papierosa. Podchodzi do niego ekspedientka i oburzona mówi:
- Proszę Pana, tu palić nie wolno.
- Jak to nie? Tu wyraźnie pisze ”Palta”.
Zmęczony Jasiu biegnie na stację i mówi:
- Benzyny! Szybko!
Sprzedawca spokojnie daje Jasiowi benzynę i mówi:
- A czemu szybko?!?! Pali się czy co?!?!
Jasiu odpowiada:
- Tak szkoła, ale właśnie przygasła!
- Poznajecie tę kobietę?
- pyta się sędzia bacy na rozprawie o ustalenie ojcostwa.
- A poznaję.
- Czy to dziecko, co ona trzyma, to wasze?
- A moje.
- A co będzie z płaceniem za dziecko?
- Kiedy ja, wysoki sądzie, nic za to nie chcę.
Przychodzi facet po kredyt do banku i mówi:
- Ten wasz bank to taki ”przyjazny dla klienta”!
- Taaak? Dziękujemy!
- Bo wie pan, tyle nowych ludzi można poznać jak się stoi w tych kolejkach.
Telefon do sprzedawcy komputerów.
- Dzień dobry, kupiłem u państwa komputer, ale nie działa.
- Jakie są objawy?
- Trup, zero reakcji.
- No zdarza się.
- Tyle, że państwo daliście mi na niego dożywotnią gwarancję.
- Sam Pan widzi, skończyła się. Trup.
Siedzi baca na drzewie i śpiewa.
Przechodzi turysta.
- Baco, na drzewie się nie śpiewa. Spadniecie.
- Nie spadnę.
Za godzinę wraca turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca.
- Mówiłem baco, że na drzewie się nie śpiewa...
- śpiewa się, śpiewa, jeno się nie tancuje.
Student budzi się rano po ognistej imprezie. Przeciąga się i podchodzi do lustra. Wytęża wzrok i po chwili rozróżnia czerwony nos i podkrążone oczy. Przygląda się bliżej i dostrzega sznureczek, który wystaje mu z kącika ust. Pada na kolana i zaczyna się modlić:
- Panie Boże oby to była torebka od herbaty!
Fąfara krzyczy do kelnera:
- Kelner, co ten robak robi w mojej zupie?
- Stara się wydostać.
Studencka jajecznica:
Rano otwierasz pustą lodówkę, drapiesz jajka, zamykasz lodówkę.
Idzie baca z wycieczką przez hale. Jeden z turystów pyta się go na widok owiec:
- Baco, a ile tu będzie owiec?
Baca na to:
- No, zaroz wam police. Roz, dwo, tsy- bedzie sto czterdzieści dwie.
- Ojej baco, jak wy to tak szybko policzyliście?
- Dyć ta proste. Licze nogi, dziele przez cztery i mom.
Nauczycielka: Pani syn ciągle ściąga na sprawdzianach i kartkówkach.
Mama: Nic na to nie poradzę. Zdiagnozowano u niego zespół Torrenta.
Baca struga wielki pień leżący na ziemi.
Przechodzący turysta pyta:
- Co robicie Baco?
- Czółno - odpowiada.
Idzie turysta na drugi dzień, patrzy a tu koło Bacy wielka sterta wiórów i niewielki kawałek drewna.
- Co robicie Baco?
- Szpadel do łopaty.
Idzie turysta na trzeci dzień, patrzy a tu koło Bacy olbrzymia sterta wiórów, a Baca w ręce trzyma malutki kawałek drewna.
- Co to bedzie?- pyta turysta.
- Jak się nie spierniczy, to wykałaczka.
Pracownik do szefa:
- Szefie ktoś się włamał do mojego komputera!
- A jakie masz hasło?
- Rok kanonizacji św. Dominikana, założyciela zakonu dominikanów przez papieża Grzegorza IX oczywiście!
- Czyli?
- 1234 szefie
Student pyta studenta:
- Powtarzałeś coś przed egzaminem.
- Tak.
- A co?
- Będzie dobrze, Będzie dobrze!
Adam i Ewa spacerują po raju:
- Adam, kochasz mnie?- pyta Ewa.
- A co tu robić...
Siedzi Jaś i czyta gazetę nagle słyszy jakiś hałas w szafie, patrzy, a tam ubrania wychodzą z mody.
Baca piłuje gałąź na której siedzi. Pod drzewem przechodzi turysta.
- Baco spadniecie!
- Ni
- Spadniecie!
- Ni!
- Mówię wam że spadniecie!
- Ni spadnę!
Turysta poszedł dalej. Baca piłował, aż w końcu spadł. Wstaje i mówi:
- Prorok czy co?
Pasażer taksówki klepnął kierowcę żeby się o coś zapytać. Tamten jak oparzony podskakuje pod sufit i traci panowanie nad samochodem.
- Panie, co pan taki nerwowy? - pyta pasażer.
- Przez 25 lat byłem kierowcą karawanu...
- Wojtek, wyście taki mondrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd?
Gazda na to:
- Jo znom jino trzy. Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda.
Zbudowałem dom, spłodziłem syna, posadziłem drzewo, dorobiłem się psa i kota. Potem spaliła się płyta główna i tyle było po graniu w Simsy.
Nowy dyrektor cmentarza zrobił zebranie pracowników.
- Moi Drodzy. Musimy zacząć myśleć o redukcji kosztów. Nasz Cmentarz jest, co prawda drogi jak cholera, ale nic ostatnio na nim nie zarabiamy. Jakieś sugestie?
- Szefie! Możemy zacząć chować trumny w pionie...Będzie więcej miejsca!
- Trafna uwaga, zapisuję!
- Możemy chować ich bez trumien! Oklejmy ciała cementem... Stawiamy w pionie na ziemi, bez kopania... No i od razu gotowe nagrobki będą!
- Świetny pomysł! Zapisuję! Coś jeszcze?
- I jak się będą te nagrobki za ręce trzymać i je postawimy w odpowiednim miejscu, to mamy w końcu gotowe ogrodzenie cmentarza!
Wraca gaździna pociągiem z jarmarku i pyta siedzącego z nią w przedziale pasażera:
- Proszę pana, czy w Zimnej Wodzie staje?
- Mnie nie!
Egzamin wstępny na studia:
- Proszę powiedzieć, dlaczego silnik elektryczny się obraca? - pyta egzaminator.
- Bo jest elektryczność.
- I to ma być odpowiedź? Dlaczego, w takim razie, żelazko się nie obraca? Też jest elektryczne!
- A bo ono nie jest okrągłe.
- No, a prodiż elektryczny? Okrągły przecież, zatem czemu się nie obraca?
- To z powodu tarcia - nóżki przeszkadzają.
- Dobrze... A żarówka? Okrągła! Gładka! Bez nóżek! Czemu żarówka się nie obraca?
- Obraca się, jak najbardziej!
-?!
- Przecież jak pan profesor ją chce wymienić, to co pan robi? Obraca ją pan!
- Hm, no tak, w samej rzeczy. Ale to przecież ja nią obracam, nie ona sama!
- Widzi pan... Samo z siebie nic się nie obraca! Taki silnik elektryczny, na przykład, potrzebuje do tego elektryczności
Siedzi Baca razem ze skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści.
Pierwszy skoczek chwali się, że skoczył na odległoć 100 metrow, drugi, że pobił rekord skoczni.
Na to Baca mówi:
- Jak ja skoczyłem z tej skoczni to lecę, lecę, patrzę, mijam koniec wybiegu, tam gdzie zatrzymują się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę, a tu jak halny nie powieje i wróciło mnie na 30. metr.
Pewien żydowski chłopiec uwielbiał czytać książki.
Przeczytał już każdą którą miał w domu oraz w bibliotece.
Pewnego dnia zapytał się w księgarni czy mają jakąś książkę której jeszcze nie czytał.
Stary pracownik wyjął starą, zakurzoną księgę spod lady zatytułowaną ”Wielka tajemnica”.
Podając mu powiedział że może mu ją sprzedać za 10 szekli, ale chłopiec nie może nigdy otworzyć jej na ostatniej stronie.
Chłopiec kupił ją i przeczytał, bardzo mu się podobała, jednak był bardzo ciekaw co było napisane na końcu.
Pewnego dnia chłopiec nie wytrzymał i otworzył na ostatniej stronie.
Patrzy, a tam napis: cena sugerowana: 5 szekli.
Nie ufaj chudym kucharzom, czystym mechanikom i komputerowcom, którzy mają dziewczynę.
Baca rozwodzi się z Gaździną. Odbywa się rozprawa w sądzie. Sędzia pyta się Gazdy:
- Powiedzcie, Gazdo, dlaczego chcecie się rozwiśeć z ta Gaździna, przecież żyjecie razem już 20 lat, w czym wam ona zawiniła?
Gazda na to odpowiada:
- A bo Panie sędzio, ona mi seksualnie nie odpowiada.
Na to w końcu sali podnosi się ze swojego miejsca juhas i woła:
- Głupoty, Gazdo, gadacie! Całej wsi odpowiada, a wam nie!
Mały Jaś idzie przez wieś i prowadzi na sznurku krowę.
Spotyka go ksiądz proboszcz.
- Dokąd prowadzisz tę krowę? - pyta duchowny.
- Do byka, proszę księdza.
- A tatuś nie może?
- Nie, to musi być byk.
Czym się różni rodzina inteligencka od patologicznej?
W rodzinie inteligenckiej mąż powie do żony ”odp***dol się” to dostaje po pysku.
W rodzinie patologicznej jak mąż powie do żony ”odp***dol się” to po chwili żona wraca w miniówce i szpilkach z szampanem w ręku.
10 dowodów na to, że komputer jest mężczyzną:
1. Czy widziałaś kiedyś, żeby mężczyzna robił coś do jedzenia?
2. Pod efektowną, wielką, lśniącą obudową jest głównie pustka, gorące powietrze i nieco brudu.
3. Nie zrobi nic, póki nie pokażesz mu jak.
4. Im bardziej szczegółowo mu wyjaśniasz jak ma coś zrobić, tym wolniej to robi.
5. Gdy tylko na chwilkę się oddalasz, przechodzi w stan bezczynności albo zasypia.
6. Jest zawsze chętny do pomocy, ale gdy rzeczywiście jej potrzebujesz, to...
7. Gdy rzeczy idą źle, on jest równie z siebie zadowolony jak zawsze.
8. Nigdy nie możesz za nim nadążyć. Zawsze kończy pierwszy.
9. Potrafi genialnie udawać idiotę jeżeli udaje.
10. Najważniejsza dla niego jest możliwie wysoka liczba przy procesorze i wielkość jego twardziela.
Jedzie gazda z gaździną furmanką. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza. Znienacka 20 metrów przed furmanką uderzył piorun. A gazda patrzy w niebo, palec podnosi i mówi:
- Nooooooo...
Jada dalej. Po chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanką. Gazda znów podnosi palec i mówi:
- Noooooooooooooo...
Znowu jadą dalej. Nagle kolejny piorun uderza w gazdzinę jadacą na furmance, a gazda zadowolony:
- No!!!
Jasiu, masz dziś bardzo dobrze odrobione zadanie - mówi nauczycielka.
- Czy jesteś pewien, ze twojemu tacie nikt nie pomagał?
- Wisi Baca na drzewie na jednej ręce i czyta ksiażkę, którą trzyma w drugiej.
Przechodzący turysta przystaje i mówi:
- Baco! We wsi powiadają, że Baca ma zdolności parapsychiczne!
Na to Baca:
- A głupoty gadają!
Na to turysta odchodzi w swoją stronę. Baca, dalej wisząc na drzewie puszcza gałaź na której wisiał i przewraca ze spokojem kartkę, wisząc w powietrzu.
- Oj, gadają głupoty w tej wsi, oj gadają!
Idzie dwóch baców koło sklepu spożywczego...
- Baco! Wiejejmy stąd ino żywo!!!
- A czemuż to!?
- Bo tu piszą Dżemy jaja!!!""
Podczas wizyty prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane. Nagle słyszą krzyk i płacz kobiety. Patrzą - a gazda za chałupą grzmoci żonę. Prezydent pyta go dlaczego tak się znęca nad kobietą. Gazda mówi:
- Chciała mieć fiata - kupiłem. Chciała mercedesa - kupiłem. Ale teraz jej się helikopterem zachciało latać. Nie kupię, bo tu góry i jeszcze mi się baba zabije!
Prezydent pokiwał ze zrozumieniem, ale Gierek wziął gazdę na strone i pyta:
- Gazdo, a tak naprawdę o co poszło?
- Przeca nie powim obcemu, że mi bździągwa bony na cukier zgubiła.
Pytają bacę:
- Czy te trzy dziewczynki sa twoimi córkami?
Baca:
- No.
- Ale one urodziły się tego samego dnia?!
- No...
-... w odstepach pietnastominutowych!!!
- No to co?! Ja mom rower..
Jasio mówi do mamy:
- Mamusiu, chciałbym ci coś ofiarować pod choinkę.
- Nie trzeba, syneczku. Jeśli chcesz mi sprawić przyjemność, to popraw swoją jedynkę z matematyki.
- Za późno, mamusiu. Kupiłem ci już perfumy.
Rozmowa o pracę:
HR: A jak u pana z Excelem?
Ja: Nienawidzę go.
HR: Czyli użytkownik z doświadczeniem.
W Tatrach na hali opala się naga blondyna.
Raczej śpi, albo jest mocno zamyślona.
Przechodzący turysta zgorszony widokiem nagiego damskiego łona (ale zabrzmiało) przykrywa je swoim kapeluszem (co za poswiecenie!).
Przychodzi Baca, patrzy i mówi:
- O Jezusicku! Wciągneło faceta!
Baca był świadkiem wypadku samochodowego; poldek walnął w drzewo. Przesłuchuje go gliniarz:
- Baco jak to było?
Na to baca:
- Panocku widzicie to drzewo?
- Widzę.
- A oni nie widzieli...
Czy wiecie dlaczego ryby nie mówią?
- Spróbujcie powiedzieć coś pod wodą.
Pani pyta na lekcji uczniów:
- Gdybym umarła... To co byście napisali na moim nagrobku?
Małgosia:
- Panie świeć nad jej duszą.
Kazik.
- Pokój jej duszy.
Krysia:
- Spoczywaj w spokoju.
Podczas gdy dzieci odpowiadały to Jasio bawił się długopisem - rozkręcał go.. Nagle wypadła mu na podłogę sprężynka... Jasio wlazł pod ławkę i szuka...
Pani mówi:
- Wspaniale, bardzo dobrze... Czy może ktoś jeszcze chciałby powiedzieć co napisałby na moim nagrobku jakbym umarła?
I stało się ... W tym momencie Jasio znalazł sprężynkę i krzyknął:
- Ooooo tu ku.wo
- Baco, czy pokażecie nam Giewont? - pytają turyści.
- Jo. Widzita tom pirwszom górke?
- Tak.
- To nie je Giewont. A widzita tom drugom górke?
- Tak.
- To tyz nie je Giewont. A widzita tom trzeciom górke?
- Nie.
- To je Giewont.
- Czemu wy, programiści, nigdy nie możecie dokładnie ocenić czasu niezbędnego do realizacji projektu?!
- Szefie, to bardzo proste. Wyjaśnię na przykładzie. Szef lubi w wolnym czasie dłubać przy samochodach, tak?
- Dawaj ten przykład.
- Musi szef rozładować samochód. Ile to szefowi zajmie?
- Do godziny.
- To jest Kamaz.
- Niech będą cztery godziny.
- Załadowany piaskiem.
- No to z osiem.
- Szef nie ma żadnych narzędzi, tylko ręce i nogi.
- Doba, dwie..
- Na dworze jest minus czterdzieści.
- No to ze trzy.
- A Kamaz jest pod wodą i przerębel zamarzł...
Spotyka się dwóch kolegów:
- Skąd wracasz taki wesoły? - pyta jeden.
- Z dworca, odprowadzałem teściową.
- A dlaczego masz takie brudne ręce?
- Bo z radości poklepałem lokomotywę!
Eskimos, będąc w Kanadzie, kupił sobie lodówkę. Zdumiony sprzedawca pyta:
- Po co panu ta lodówka, przecież na Grenlandii mróz trzyma cały rok?
- To proste. Tam na dworze jest minus sześćdziesiąt stopni, w domu minus czterdzieści stopni, w łóżku minus trzydzieści stopni. W lodówce przynajmniej będę mógł się ogrzać.
Turysta zachodzi w deszczu do bacówki, baca gościnnie częstuje go gorącą strawą, turysta zajadając spostrzega że do talerza leci mu z góry woda...
- Baco dach ci przecieka.
- Wim...
- To dlaczego nie naprawisz??
- Ni mogę, przecież dysc pada.
- To dlaczego nie naprawisz kiedy nie pada??
- A bo wtedy nie cieknie...
Przychodzi Jasiu ze szkoły, cały zapłakany.
- Jasiu co się stało?
- Mamo, wszystkie dzieci w szkole śmieją się, że mam duże okulary.
- Jasiu nie płacz, to nie prawda. Lepiej idź do piwnicy i przynieś mi ziemniaki.
- Już idę.
Po dwóch minutach przychodzi do domu tata Jasia, wkurzony na maksa i brudny.
- Kochanie, co się stało?
- Przewróciłem się, bo jakiś dureń postawił rower na korytarzu!
- To nie rower tylko okulary Jasia.
Magazynier do kolegi:
- Wiesz, u nas w magazynie są same skarby!
- Jak to?
- Trzeba nieźle się nakopać, aby coś znaleźć.
W górskiej chacie pod Gubałówką wielką uroczystość - Jan Gąsienica kończy sto lat. Zjechali się reporterzy, naczelnik miasta, wręczono medal i dyplom.
Wszyscy, trzęsącego się ze starości pomarszczonego Gąsienicę, pytają jak dożył tak sędziwego wieku.
- Zwyczajnie, nie piłech, nie paliłech, za dziewkami nie goniłech...
W tym momencie przerywa mu straszny hałas.
- Nie przejmujta się
- mówi Gąsienica
- to tylko mój starszy brat, całą noc pił gorzałe, to mu się chce teraz za dziewkami ganiać.
Początkujący narciarz pyta bacę:
- Czy ten zjazd jest niebezpieczny?
- A gdzie tam, panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole!
Na rozmowie kwalifikacyjnej:
- Jak wytrwały jesteś w osiąganiu swoich celów?
- Dotarłem do końca arkusza kalkulacyjnego w Excelu.
- Jesteś przyjęty!
Pijany góral wraca z wesela i zaczyna się rozbierać.
- Maryna, pomóz bo ni moge kosuli sciongnoć - prosi żone.
Ta podchodzi i załamuje ręce.
- Jezusicku, Jendrek, psecie ty mas ciupaske w plecach!
- Mamo, dlaczego dajesz mi taki mały kawałek tortu? - pyta Jaś.
- Ależ kochanie, to nie dla ciebie tylko dla Zosi ...
- Co?! Dla Zosi taki duży?!
Baca słyszy krzyki z podwórka:
- Czego tam?
- Bacoooo! Potrzebujecie drewna?
- Nieeee! Przecie mom!
Rano baca budzi się, wychodzi na podworko, patrzy:
- O kur.*! Gdzie moje drewno?!
Po czym poznać dobrego informatyka?
- Wiesza się razem z programem!
Nad Morskim Okiem siedzi stary baca.
Przechodzący turyści pozdrawiają go i pytają:
- Co tu robicie?
- Łowię pstrągi.
- Przecież nie macie wędki!
- Pstrągi łowi się na lusterko.
- W jaki sposób?!
- To moja tajemnica. Ale jeśli dostanę flaszkę, to ją wam zdradzę.
Turyści wrócili do schroniska, kupili butelkę wódki i zanieśli ją bacy.
On tłumaczy:
- Wkładam lusterko do wody, a kiedy pstrąg podpływa i zaczyna się przeglądać to ja go kamieniem i już jest mój...
- Ciekawe... A ile już tych pstrągów złowiliście?
- Jeszcze ani jednego, ale mam z pięć flaszek dziennie...
- Baco, a co trzeba zrobić, jak się w górach spotka głodnego niedźwiedzia?
- Nic nie musita robić, on już syćko za wos zrobi...
Kobieta i jej kochanek leżą w łóżku. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi.
- Ojej! - krzyczy kobieta. - To na pewno mój mąż! Prędko, schowaj się w łazience!
Kochanek chowa się, kobieta otwiera drzwi. Wchodzi drugi kochanek. Idą do łóżka. Po kilku minutach znów dzwonek.
- Och, to mój mąż! Szybko, schowaj się w kuchni!
Kobieta otwiera, wchodzi trzeci kochanek. Ledwo zdążyli się rozebrać, rozlega się dzwonek.
- Teraz to na pewno mój mąż! Schowaj się gdziekolwiek!
Otwiera drzwi i wita męża. Małżonkowie idą do łóżka, kiedy z kuchni wychodzi pierwszy kochanek.
- Już przetkałem zlew, proszę pani. Do widzenia - i wychodzi.
Po chwili z łazienki wychodzi drugi kochanek:
- Spłuczka naprawiona, do widzenia - i wychodzi.
Mąż z żoną uprawiają dalej seks, gdy nagle zbroja stojąca dotąd w kącie wychodzi na środek pokoju i pyta:
- Przepraszam, czy na Grunwald to tędy?
Stanął baca przed sądem za nielegalne posiadanie broni.
- Co macie na swoją obronę, baco?
- pyta prokurator.
Baca odpowiada:
- Czołg w stodole!
Jak brzmi alfabet dla informatyka?
- Alt, backspace, ctrl, delete, enter itd.
Góry. Malarz maluje pejzaż. Podchodzi baca, patrzy jak artysta wiernie kopiuje widok i mówi:
- Cholera, ile to się cłek musi namęcyć jak ni mo aparatu!
Żona, przygotowując wystawną kolację, wysłała męża po świeże ślimaki. Mąż posłusznie poszedł, ale po drodze spotkał piękną znajomą i spędził z nią noc. Rano wraca, na progu wysypuje ślimaki. Otwiera drzwi i głośno woła:
- No, nareszcie doszliśmy do domu!
W góralskim kościółku wystrojone gaździny klęczą przed ołtarzem i modlą się żarliwie.
Nagle jedna pierdnęła.
Zaczerwieniona, próbując odwrócić od siebie uwagę innych, chwyciła się za nos i zaczęła się rozglądać wokół, pytając:
- Która to, która?
Stara Maciejowa ze zdziwieniem:
- A cóż to, Jaśkowa? Dwie d... macie, że nie wiecie, która?
Zapisywał się góral do Partii.
Pytają go:
- Był pan kiedyś w jakiejś bandzie?
- Nie, przysięgom, to pierwszy roz!
Siedzi dwóch kolesi w barze. Sączą drinki. Nagle jeden zaglądając w szklankę mówi:
- Patrz stary, pierwszy raz widzę kostkę lodu z dziurką!
Na to drugi ze stoickim spokojem odpowiada:
- To ty mało w życiu widziałeś ... Ja z taką żyję od 15 lat!
Standardowy telefon do działu IT:
- Pomoc techniczna, słucham?
- Mój komputer nie działa.
- OK, co się dzieje, gdy próbujesz go włączyć?
- Nic.
- Czy kabel zasilający jest podłączony?
- Nie widzę, strasznie tutaj ciemno.
- To zapal światło.
- Nie mogę, jest jakaś awaria i nie mamy prądu.
Baca jest sądzony za zabójstwo turysty, ale się nie przyznaje.
Sędzia pyta:
- No to jak to było, Baco?
- Ano nijak. Siedziołek se na przyzbie i strugałek osikowy kołecek.
A ten turysta siad se kole mnie i zacoł jeść cereśnie.
I co zjod, to mi pesteckom trach!!! w oko.
A jo nic, ino se strugom ten kołecek.
A on znowu zjad i trach!!! mie pesteckom w oko.
A jo nic i dalej strugom...
A on łostatniom cereśnie, rzucił mi torebke pode nogi, wstał i tak niesceśliwie potknoł, ze upadł na ten kołecek, com go strugoł.
I tak, panie, coś ze 27 razy...
Gość mówi do kolegi-informatyka:
- Stary, pożycz 500zł...
- Masz tu 512 dla równego rachunku.
Baca siedzi przed chałupą i całuje się po rękach.
Przechodzący turysta pyta:
- Baco, co wy robicie?
- A właśnie to jest gra wstępna. Zaraz będę się łonanizował.
Siedzą dwie Góralki na płocie i plotkują, plotkują po czym jedna mówi do drugiej:
- Oj Maryna trza mi Cię będzie pożegnać, widzę że idzie Franek z kwiatami, trza mu będzie dupy dać!
- A co to u was flakona ni ma?!
Baca kocha się z Gaździną, nagle Gaździna mówi:
- Baco gniewam się!
- A za co się gniewacie?
- Nie ja się gniewam, tylko wam się gnie...
Płacze zgwałcona Maryna, podchodzi baca:
- Czemu płaczesz Maryna?
- Oj, zgwałcili mnie zgwałcili!
- A o pomoc wołałaś?
- Oj, wołałam wołałam!
- I nikt nie przyszedł?!
- Nikt nie przyszedł!
- A ku wsi wołałaś?
- Oj, wołałam wołałam!
- I nikt nie przyszedł?
- Nikt nie przyszedł!
- A ku halom wołałaś?
- Oj, wołałam wołałam!
- I nikt nie przyszedł?
- Nikt nie przyszedł!
- A ku wierchom wołałaś?
- Oj, wołałam wołałam!
- I nikt nie przyszedł?
- Nikt nie przyszedł!
- A ku lasowi wołałaś?
- Oj, wołałam wołałam!
- I nikt nie przyszedł?
- Nikt nie przyszedł!
- Nikt nie przyszedł?
- Nikt nie przyszedł!
- Toć i ja sobie ulżę!!!
Impreza informatyków. Wódka leje się szerokopasmowym strumieniem.
Dwóch adminów pije bruderszafta:
- To co? Mówmy sobie po IP!
W Morskim Oku, w przerębli kąpie się baca.
- Baco, nie zimno wam?! - pytają się turyści.
- Ni.
- Ciepło?
- Ni.
- A jak wam jest?
- Jędrzej.
Rozmawia dwóch górali:
- Baco, a jak ja bym się przespał z waszą żoną, to jak by my wtedy byli? Kumy? Szwagry?
- Wtedy, to by my byli kwita.
Sąsiad mówi do bacy:
- Baco, tam za stodołą, na waszych deskach, chłopaki gwałcą waszą córkę!
Baca przerażony biegnie natychmiast za stodołę, po chwili wraca uśmiechnięty i mówi:
- Aaaaa... wiedziołem, ze żartowołeś, to wcale nie moje deski.
W jednoosobowym zakładzie pogrzebowym znaleziono zwłoki 55-letniego, bezdzietnego wdowca Grzegorza M. Zmarły znajdował się w pozycji siedzącej, na krześle przed komputerem, z lewą pięścią pod podbródkiem i prawą dłonią na myszce. Przyczyny śmierci pozostawały niewyjaśnione aż do chwili udostępnienia przez operatora sieci komórkowej ostatniej rozmowy denata:
- Witam, panie Krzysiu! Wie pan, coś mi tu Word szwankuje.
- A co pan widzi na ekranie?
- No, klepsydrę!
- No to musi pan poczekać aż zniknie; niech pan wtedy do mnie zadzwoni.
Idzie góralka brzegiem strumienia, a po drugiej stronie chłopaki.
- Ej Maryś, pójdź do nas!
- Nie pójdę bo mnie zgwałcicie!
- Ej, nie zgwałcimy!
- To po co ja tam pójdę?
Turysta do bacy:
- Ile kosztuje ten pies??
- Sto milionów.
- Przecież nikt go nie kupi.
Po pewnym czasie turysta do bacy:
- Sprzedaliście psa??
- Tak. Za dwa koty po 50 milionów...
Siedzi baca nad przepaścią i liczy:
- 127, 127, 127, ...
Przechodzi turysta i pyta:
- Co robisz baco?
Baca zrzuca go w przepaść i liczy:
- 128, 128, 128, ...
Cechy zdeklarowanego linuksowca:
- Gdy widzi w ZOO antylopę GNU, zastanawia się, gdzie jest jej kod źródłowy i dlaczego spakowano ją w formacie ZOO, a nie w tar.gz.
- Gdy idzie do łóżka z dziewczyną, czyta wcześniej HOWTO.
- W łóżku zastanawia się, jakie parametry dać do mount.
- Noc kończy, kompilując kernel do obsługi formatu brunetka czy blondynka.
- Idąc na bal, przypomina sobie, że nie zainstalował jeszcze samby.
- Rozmawiając przez telefon z kolegą, włącza pppd.
- Gdy jego dziecko nie chce iść spać, robi shutdown -h now.
- Nie czytał "Pana Tadeusza", czeka na niego w formacie man.
- Gdy chce, żeby mu dostarczano codziennie mleko pod drzwi, wpisuje mleczarz do crontaba.
- Separuje mieszkanie od korytarza firewallem i zastanawia się, co zrobić z Windows, bo mają za dużo bugów, żeby je zabezpieczyć.
- Idąc do sklepu, nie bierze pieniędzy, liczy, że część artykułów będzie dostępna jako GPL.
- Gdy chce przewietrzyć mieszkanie, próbuje otworzyć okna przez startx.
- Gdy widzi budynek z napisem Holiday Inn, myśli, że w środku jest serwer newsów.
Śpiewa juhas na hali. Baca nie może wytrzymać i woła:
- Czego się drzes?!!
- Dyć to nie dżez, to folklor!
Sędzia do górala:
- Ile macie dochodów?
- Wysoki sądzie, do chodów to ja mom dwie nogi, ale obie kipskie.
Tatry. Mgła jak mleko.
Przy szlaku siedzi baca z turystą.
Ćmią fajeczkę i papierosa:
- Oj baco, baco...
- Łoj turysto, turysto...
- Oj lubicie wy owieczki, panie baco, lubicie...
- Łoj, łodwalcie się! Nie trza było leźć w góry w tym kożuchu, panie turysto...
Czym różni się informatyk pierwszego roku od informatyka 3 roku?
- Pierwszy myśli że 1 Mb to 1000 Kb.
- Drugi, że kilometr to 1024 metry.
Baca łapie okazję na drodze, wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa.
Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta:
- A co to panocku, za znacek z psodu?
- To?
- Mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa
- To taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafię.
- Aha.
Po kilku kilometrach patrzą, a tu drogą jedzie jakiś facet na rowerze.
Baca mówi:
- A weźcie, panocku, tego cłowieka w ten celownik...
Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się "w celowniku", ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty, chwilę potem baca się odzywa:
- Iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie roztworzył drzwi to byśmy go w ogóle nie trafili.
Idzie turysta przez polankę w górach na której pasą się owce.
W pewnym momencie zauważa dziurę, która wydaje się nie mieć dna.
Postanawia więc, aby sprawdzić czy owa dziura faktycznie ma dno, czy nie.
Wrzuca więc kamyk.
Czeka, czeka, lecz
- nic nie słychać. "Pewnie kamyk jest po prostu za mały, dlatego nie usłyszałem jak się odbił od dna"
- Myśli. Wrzuca więc większy. Nadal nic nie słychać. No to jeszcze większy. Wciąż nic.
Wrzuca w takim razie naprawdę wielki głaz, jednak zanim zdążył zareagować, do dziury wskakuje mała owieczka.
Zdziwiony turysta idzie dalej i widzi zaniepokojonego bacę liczącego swoje owce.
Pyta się go więc:
- Baco, czemu jesteś taki zdenerwowany?
Baca mu odpowiada:
- Miołem no ja 100 łowiecek, jednak nie mogę znaleść jednej, a była to taka jedna mała, co bardzo lubiła uciekać, to żem ją przywiązał do takiego wielkiego głazu...
Dawno, dawno temu był sobie młody człowiek, który obiecał sobie zostać wielkim pisarzem. Mówił:
- Chcę pisać rzeczy, które będzie czytał cały świat, rzeczy, które poruszą ludzi aż do głębi, rzeczy, które będą sprawiały, że będą krzyczeć, płakać, zwijać się z bólu i wściekłości!
Teraz pracuje on dla Microsoftu pisząc komunikaty o błędach.
Baca wraca z Afryki i dziennikarz pyta go:
- Jakie zwierzęta tam widzieliście, baco?
Na to baca:
- No to na przykład zebra.
- A jak ta zebra wygląda?
- A wicie jak wygląda kuń?
- Wiem.
- To takie samiusieńkie, tylko że w paski.
- A jakieś inne zwierzę?
- No to np. żyrafa.
- A jak ta żyrafa wygląda?
- A wicie jak wygląda kuń?
- Wiem.
- No to takie samiusieńkie tylko z długą szyją.
- A jeszcze jakieś inne zwierzę?
- No to na przykład krokodyl.
- A jak on wygląda?
- A wicie jak wygląda kuń?
- Wiem.
- No to w ogóle do kunia niepodobne.
Ponoć u góroli ostatnie słowo zawsze należy do mężczyzny.
Jak brzmi?
- Tak, kochanie
Rozmawia trzech kolesi i przychodzi baca.
- Baco, tak się zastanawiamy gdzie wyjechać, bo w Polsce, nie ma gdzie pracy znaleźć! - mówi Lucek.
- Do Ruskich? - mówi Gucek.
- Nie... - odpowiada baca.
- Do Niemców? - pyta Hubert.
- To już prędzej. Tyle że z Polskimi imionami się nie dogadacie! Ty Lucek będziesz Luj... Ty Gucek będziesz Guj!
- To ja nie chcę jechać! - krzyczy Hubert.
Dwaj górale kłócą się, który z nich jest silniejszy.
- Jo podnose 300 kg.
- A jo 400 kg.
- Jo 500 kg podnose.
Nagle jeden z nich wpadł do wody i krzyczy:
- JO TONĘ!
- A JO DWIE!
Baca wprowadził swoją teściowa na szczyt Giewontu i mówi do niej:
- Słuchoj mnie kobito.
Mój dziadziuś swoją teściową w Dunajcu utopił,
mój tatuś swoją teściową ciupaską zaciukał, a jo Cie kobito puscom wolno...
Wnuk mówi do dziadka.
- Kiedyś to mieliście źle. Nie było Internetu, komórek, czatu ani Gadu-Gadu...
Jak Ty babcię poznałeś?
- No, jak nie było? Wszystko było - odpowiada dziadek.
- Nie rozumiem - mówi wnuczek.
- No, przecież babcia mieszkała w internacie, jak wracała ze szkoły, to ja stałem na czatach, wychodziłem z babcią na gadu-gadu, a jakby nie komórka, to Ciebie i Twojej matki nie byłoby na świecie.
Do pokoju wchodzi strasznie pobity hrabia.
- O rany, sir, co się panu stało? - pyta Jan.
- Dostałem w twarz od barona Stefana.
- Od barona Stefana? Przecież to chucherko! Musiał mieć coś w ręku!
- Miał. Łopatę.
- A pan, panie hrabio? Nie miał pan nic w ręku?
- Miałem. Lewą pierś żony barona. Piękna rzecz, nie przeczę, ale do walki zupełnie się nie nadaje.
Baca napadł na bank i wyjechał do Ameryki. Siedzi w rowie i liczy kasę.
Nagle podchodzi do niego policjant, pokazuje odznakę i mówi:
- POLICE.
A baca na to:
- Nie, nie, sam se police.
Turysta pyta się górala:
- Baco czemu ciągniecie ten łańcuch?
- A co, mam go pchać?
Zepsuł się kobiecie samochód na drodze, prosi o pomoc przechodzących górali.
Górale naprawili, ale gdy chciała im zapłacić okazało się, że górale wolą zapłatę w naturze.
Nie bardzo się to jej podobało, ale co miała zrobić.
Poprosiła ich tylko żeby założyli prezerwatywy bo nie chce zajść w ciążę.
Górale się zgodzili, itd.
Na następny dzień spotykają się w knajpie wioskowej i jeden mówi:
- Josiek, zalezy nom na tym zeby nie zasła w ciąze?
- Ni.
- No to sciągamy te gumki!!!
Dwie siostry zakonne, Matematyka i Logika, przechadzają się po parku blisko zakonu. Jest późno i zaczyna się ściemniać.
SM: Zauważyłaś tego mężczyznę, który nas śledzi? Kto wie,czego chce od nas…
SL: To logiczne chce nas zgwałcić.
SM: O Boże, o Boże, zbliża się do nas dogoni nas za 5min i 18sek. Co robimy?
SL: Jedyne logiczne rozwiązanie to przyspieszyć kroku.
SM: O Boże, o Boże, to nic nie dało.
SL: Oczywiście, logicznie rzecz biorąc on także przyspieszył.
SM: O Boże, o Boże, dystans się zmniejszył, dogoni nas za 1min i 44sek.
SL: Jedyne logiczne rozwiązanie, to się rozdzielić: ty idź na prawo ja na lewo. Logicznie rzecz biorąc, nie może iść za obiema.
Mężczyzna decyduje się iść za siostrą Logiką. Siostra Matematyka dociera do zakonu cała i zdrowa, ale bardzo zaniepokojona o drugą, która wraca kilka minut później.
SM: Siostro Logiko, o Boże dzięki, o Boże opowiadaj, opowiadaj!
SL: Logicznie rzecz biorąc mężczyzna mógł iść tylko za jedną z nas i wybrał mnie.
SM: (trochę wkurzona) Tak, tak wiem, a potem?
SL: Zgodnie z zasadami logiki, ja biegłam coraz szybciej i tak samo robił on!
SM: Tak, tak, a potem?
SL: Zgodnie z logiką, dogonił mnie.
SM: O Boże, o Boże i co zrobiłaś?
SL: Jedyną logiczną w tej sytuacji rzecz: podciągnęłam habit do góry!
M: O Boże, o mój Boże! A on?
SL: Zgodnie z zasadami logiki: opuścił spodnie!
SM: O Jezus Maria! I co się stało?
SL: Logiczne Siostra z podkasanym habitem biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami!
A dla tych, którzy myśleli o świństwach… pięć zdrowasiek!!! 😉
Dwóch facetów.
Wieloletni przyjaciele od dzieciństwa.
Jednak jeden z nich niestety jest częściowo sparaliżowany, potrzebuje trochę pomocy w codziennym życiu.
Pewnego dnia siedzą u niego na werandzie, sparaliżowany mówi:
– Wiesz, co, mam pytanie – czy naprawdę jesteś moim przyjacielem?
– No jasne stary, znamy się od dziecka, wiesz, ze zrobiłbym dla ciebie wszystko!
– Wiem, mój przyjacielu, wiem. Miałbym wiec do ciebie małą prośbę czy przyniósłbyś mi z piętra skarpetki? Robi się trochę chłodno, a jak wiesz, Janie jestem w stanie tego zrobić.
– Stary, w ogóle nie ma o czym mówić. Skoczyłbym dla ciebie w ogień.
– Dziękuje ci mój przyjacielu.
Facet idzie na piętro, otwiera drzwi do pokoju, wchodzi i staje oniemiały. Przed oczami rozpościera mu się cudowny widok – dwie córki jego przyjaciela, młode, piękne jak marzenie, ubrane jedynie w bieliznę.
Facet nie może oderwać wzroku, targają nim wyrzuty sumienia
– w końcu to córki jego najlepszego przyjaciela, jednak w końcu poddaje się instynktom i mówi:
– Wasz ojciec przysłał mnie, żebym się z wami przespał.
– Niemożliwe! – mówi jedna.
– Nieprawdopodobne! – mówi druga.
– No cóż, jeśli mi nie wierzycie, zaraz wam udowodnię.
Facet podchodzi do okna, otwiera je i krzyczy…
– Obie?
– Tak, tak, obie! Dzięki, stary! 😉
Stoi facet na parapecie jedenastego piętra z zamiarem skoku, ale stwierdził, że jest za wysoko, chciał się wycofać i niechcący wypadł.
Leci i krzyczy:
– Boże spraw żebym przeżył, nie będę pił, palił, przeklinał i kłamał.
Spadł, podniósł się otrzepał i powiedział:
– Człowiek w szoku to takie głupoty gada… 😉
Pewien facet miał 50-centymetrowy interes.
Stwierdził że z tak dużym nie będzie chciała go żadna dziewczyna, więc musiał się z tym uporać.
Poszedł to czarownicy, a ta powiedziała mu że ma iść do lasu, tam na środku lasu będzie kamień i na nim będzie siedziała żaba.
Miał zadać jej takie pytanie, na które żabka odpowie „nie” i wtedy interes skróci się o 10 cm.
Poszedł więc i pyta żabkę:
– Żabko, dasz mi buzi?
Żabka na to:
– Nie!
Ubyło 10 cm. Facet już wraca, ale stwierdził, że 40 cm to jeszcze za dużo, więc znów pyta:
– Żabko, dasz mi buzi?
– Nie!
Teraz facet wraca z 30 cm. Pomyślał jednak, że 20 cm w zupełności wystarczy. Idzie więc jeszcze raz i pyta:
– Żabko, dasz mi buzi?
A żabka na to:
– Nie, nie i jeszcze raz nie!
🤣
Młody mąż wraca do domu z pracy, patrzy, a jego żona, blondynka płacze.
– Czuję się okropnie – mówi do niego – Prasowałam twój garnitur i wypaliłam wielką dziurę na tyle twoich spodni.
– Nie przejmuj się tym – pociesza ją mąż – Pamiętasz, mam drugie spodnie do tego garnituru.
– Tak, na szczęście! – mówi żona wycierając łzy
– Dzięki temu mogłam naszyć łatę.
🤣
Pociąg relacji Paryż – Bruksela…
Wsiada Rosjanin.
Wszystkie miejsca zajęte przez pasażerów, a jedno z podwójnych siedze zajmuje francuska gospodyni z małym pieskiem, który rozwalił się jak car na carskim tronie.
Rosjanin prosi:
– Madammm, nie mogłaby pani wziąć swojego pieska na ręce?
Kobieta ostro odpowiada:
– Wy Rosjanie jesteście jak zwykle bezceremonialni. Moja Fifi jest zmęczona. Niech sobie pan poszuka wolnego miejsca w innym wagonie!
Rosjanin poszedł więc szukać nowego miejsca nie znalazł. Wraca, mówi:
– Lady, jestem bardzo zmęczony, chciałbym usiąść.
Niech pani weźmie swojego psa na ręce.
Francuzka rozeźlona krzyczy:
– Wy, Ruscy, jesteście gruboskórni i nieokrzesani! W Europie ludzie się tak nie zachowują. To jest nie do pomyślenia!
Wtedy Rosjanin nie wytrzymał i wywalił suczkę przez okno, a sam usiadł sobie wygodnie.
Kobieta w szoku, przeklina, miota się, wrzeszczy.
Do rozmowy nagle dołącza się siedzący obok Anglik
– dżentelmen w każdym calu:
– Wy, Rosjanie, wszystko robicie nie tak jak trzeba, jakby nie od tej strony. Podczas obiadu trzymacie nóż w lewej ręce, samochody jeżdżą u was po prawej stronie, a teraz pan wyrzucił przez okno nie tą co trzeba…
🤣
Pani pyta Jasia:
– Która rzeka jest dłuższa: Ren czy Missisipi?
– Missisipi.
– Dobrze, Jasiu. A o ile jest dłuższa?
– O sześć liter.
🤣
Jechali pociągiem Polak, Niemiec i Rusek. Założyli się o to, kto jest szybszym złodziejem.
Niemiec mówi:
– Dajcie mi dwadzieścia sekund i zgaście światło.
Po dwudziestu sekundach zapalają, niby nic się nie zmieniło, a tu nagle Niemiec oddaje im zegarki.
Rusek mówi:
– Dajcie mi dziesięć sekund i zgaście światło.
Po dziesięciu sekundach zapalają, niby nic się nie zmieniło, a tu nagle Rusek oddaje im kalesony.
Polak mówi:
– Dajcie mi pięć sekund i zgaście światło.
Po pięciu sekundach zapalają, niby nic się nie zmieniło, a tu nagle wchodzi konduktor i mówi:
– Panowie koniec jazdy, ktoś nam zakosił lokomotywę
🤣
W poczekalni do Świętego Piotra siedzi dwóch facetów.
Jeden pyta:
– Jak umarłeś?
– Zamarzłem. Wiesz, niska temperatura i organizm nie wytrzymał. A ty?
– Ja umarłem z zaskoczenia.
– Jak to z zaskoczenia?
– Po prostu! Przyszedłem do domu, a żona naga w łóżku. Zacząłem szukać kochanka. Szukałem wszędzie, pod szafą, za łóżkiem, w łazience, no po prostu wszędzie! Nie znalazłem go i ze zdziwienia serce mi wysiadło.
– Szkoda, że nie zajrzałeś do lodówki, wtedy obaj byśmy żyli.
🤣