Coś na poprawienie humoru, różne znane i nieznane.
Pani przedszkolanka pomaga dziecku założyć wysokie, zimowe butki. Szarpie się, męczy, ciągnie...
- No, weszły!
Spocona siedzi na podłodze, dziecko mówi:
- Ale mam buciki odwrotnie...
Pani patrzy, faktycznie! No to je ściągają, mordują się, sapią... Uuuf, zeszły! Wciągają je znowu, sapią, ciągną, ale nie chcą wejść..... Uuuf, weszły!
Pani siedzi, dyszy a dziecko mówi:
- Ale to nie moje buciki....
Pani niebezpiecznie zwężyły się oczy. Odczekała i znowu szarpie się z butami... Zeszły!
Na to dziecko :
-...bo to są buciki mojego brata ale mama kazała mi je nosić.
Pani zacisnęła ręce mocno na szafce, odczekała, aż przestaną jej się trząść, i znowu pomaga dziecku wciągnąć buty. Wciągają, wciągają..... weszły!.
- No dobrze - mówi wykończona pani - a gdzie masz rękawiczki?
- W bucikach.
Delegacja nauczycieli przychodzi na spotkanie z ministrem.
- Panie ministrze, my w ogóle nie mamy pieniędzy!
- Trudno... Wchodźcie...
Panie władzo!
Szybko!
Tam za rogiem ulicy... - wołają dwaj zadyszani chłopcy do przechodzącego policjanta.
- Co się stało?
- Tam... nasz nauczyciel...
- Wypadek?!
- Nie... on nieprawidłowo zaparkował!
Pewnego dnia nauczycielka wchodzi do klasy i spostrzega, że ktoś napisał na tablicy słowo penis bardzo małymi literami. Odwraca się w poszukiwaniu sprawcy, lecz nikogo nie znajduje. Szybko ściera wyraz i rozpoczyna zajęcia. Następnego dnia wchodzi do klasy i tym razem zauważa wyraz penis napisany większymi literami i znów sytuacja się powtarza, nie znajdując winnych rozpoczyna zajęcia. I tak przez około tydzień, zawsze po wejściu do klasy znajdowała to okropne słowo napisane coraz większymi literami. W końcu pewnego dnia, wchodząc do klasy spodziewała się zostać przywitaną tym samym słowem napisanym na tablicy, jednak tym razem zauważyła napis:
- Im więcej go trzesz, tym większy się staje.
Żona prosiła mnie, żebym jej przyniósł szminkę.
Przez pomyłkę podałem jej klej w sztyfcie.
Chyba ciągle jest obrażona, bo nadal się nie odzywa...
Bóg postanowił wybudować nową bramę do Nieba. Ogłosił przetarg. Zgłasza się Rusek:
- Zbuduję bramę za dwadzieścia tysięcy.
Pan Bóg pyta czemu tak drogo, na co Rusek:
- Dziesięć tysięcy na materiały i dziesięć za robociznę.
Zgłasza się Niemiec.
- Czterdzieści tysięcy.
- Czemu tak drogo?
- Dwadzieścia tysięcy na porządne materiały i dwadzieścia na porządną robociznę.
Zgłasza się Polak:
- Sześćdziesiąt tysięcy złotych. Dwadzieścia tysięcy dla mnie, dwadzieścia dla pana Boga, a za pozostałe dwadzieścia tysięcy Rusek zrobi bramę.
Pod numer sekstelefonu dzwoni facet i słyszy:
- Zrobię co zechcesz. Spełnię każde Twoje życzenie.
- Każde? - pyta.
- Tak, każde.
Na to facet:
- To oddzwoń do mnie.
Podczas wygłaszania przez Stalina referatu, ktoś kichnął.
- Kto kichnął? - zapytał Stalin.
Cisza.
- Pierwszy rząd rozstrzelać!
Tak też się stało.
- Kto kichnął? - spytał ponownie.
Milczenie.
- Drugi rząd rozstrzelać! Kto kichnął?
- To ja kichnąłem. - odzywa się ktoś z końca sali.
- Na zdrowie towarzyszu.
Przychodzi Kowalski do pewnej firmy:
- Dzień dobry, ja na rozmowę o pracę.
- Dzień dobry, a z kim jest pan umówiony?
- Nie wiem.
- A na jakie stanowisko?
- Też nie wiem.
- To co pan umie?!
- No, nie wiem.
- Wie pan co, prezesa to już mamy.
- Kochanie, poszłabyś ze mną na siłownię?
- Myślisz, że jestem gruba?!
- OK, jak nie chcesz...
- I do tego leniwa?!!
- Uspokój się.
- Wmawiasz mi histerię?!!!
- Wiesz, że nie o to chodzi!
- Teraz twierdzisz, że przeinaczam prawdę?!
- Nie! Po prostu nie musisz ze mną nigdzie iść!!!
- A dlaczego tak Ci zależy, żeby iść samemu...?
Polak dostał wielbłąda, ale nie umiał na nim jeździć. Podchodzi do Araba i pyta się jakie komendy ma wydawać. No więc Arab mówi:
- Cho. - idzie wolno.
- Cho, Cho. - idzie szybko.
- Amen. - zatrzymuje się.
No więc Polak wsiada na wielbłąda i mówi:
- Cho.
Ale po pewnym czasie wydało mu się to za wolno, więc mówi:
- Cho, Cho.
Wielbłąd zaczyna biec. Polak zapomniał jak wielbłąda zatrzymać, więc zaczyna się modlić. Modli się, modli na koniec powiedział:
- Amen.
Wielbłąd zatrzymał się przed wielką przepaścią.
- Cho, Cho, ale byśmy wpadli!
- Dzień dobry, jest Marysia?
- Dzień dobry. Słyszałem, że zabierasz moją córkę na walentynkową randkę.
- Tak, proszę pana.
- Gdzie zamierzasz ją wziąć?
- W moim aucie.
- Jak single nazywają Walentynki?
- Dzień Niepodległości.
Poseł, jadąc samochodem, potrącił dwóch pieszych na przejściu.
Przychodzi do znajomego prokuratora i pyta:
- Co z tym zrobimy?
Prokurator po chwili odpowiada:
- Myślę, że ten, który głową rozbił przednią szybę, może dostać pięć lat za uszkodzenie cudzego mienia, a ten drugi, co odleciał w krzaki, osiem lat za próbę ucieczki z miejsca wypadku.
Nad rzeką siedzi krowa i pali trawkę, zadowolona, klimat i te sprawy. Podpływa do niej bóbr, wychodzi na brzeg i pyta: - krowa, co robisz?
-Aaaa, widzisz bobrze, jaram i jest ok.
- Daj trochę, jeszcze nigdy nie kurzyłem... - Jasne! Ciągnij macha bracie i poczuj się cool!
Bóbr wciągnął dym i od razu go wypuścił. Na to krowa: - Stary, nie taaak! Patrz: ciągniesz i trzymasz go w płucach dłuższą chwilę. Zresztą - wiesz co? W tym czasie jak wciągniesz, przepłyń się kawałek pod wodą w dół rzeki, wróć tu i wtedy wypuść powietrze. Mówię ci - będzie ok.
Jak uradzili tak zrobił. Bóbr się zaciągnął, płynie pod wodą, ale już po kilku chwilach poczuł się szczęśliwy. Wyszedł na brzeg po drugiej stronie rzeki, walnął się na trawę i orbituje. Podchodzi do niego hipopotam i pyta: bóbr, co robisz?
- Aaaa, widzisz hipciu, fazuję sobie trochę... - Daj trochę, stuffu, ja też chcę... - Popłyń na drugi brzeg, do krowy. Ona ci da. Hipopotam popłynął w górę rzeki, wychodzi na brzeg, a krowa wywaliła gały i krzyczy: bóbr ku..a, wypuść powietrze!!!
Wywiad ze 100-letnim jubilatem:
- Może nam pan zdradzić. receptę na długowieczność?
- Raz w roku urządzam organizmowi alkoholową terapię szokową.
- I ile wtedy pan wypija?
- Tego dnia nie piję wcale.
Poszedł facet do lasu. Tak łaził i łaził, że w końcu zabłądził. Chodzi więc po lesie i krzyczy. W pewnym momencie coś go szturcha z tylu w ramię. Odwraca głowę, patrzy, a tu stoi wielki niedźwiedź, rozespany, wkurzony, piana z pyska mu leci i mówi:
- Co tu robisz?
- Zgubiłem się.
- Ale czego się tak drzesz?
- Bo może ktoś usłyszy i mi pomoże.
- No to ja usłyszałem. Pomogło ci?
Mąż zwraca się do żony znad gazety:
- Kochanie! Właśnie przeczytałem, że podczas seksu mężczyzna spala tyle kalorii, co przebiegając dziesięć kilometrów!
- No to jesteś mistrzem świata! Dziesięć kilometrów w dwie i pół minuty!
Moja eks była w łóżku nienasycona... Ciągle mówiła:
- A może lepiej coś zjedzmy?!
Baco, macie tu jakies atrakcje?
- Mieli my, ale za mąż wyszła!
Apteka:
- Ma pan jakiś dobry środek na porost włosów?
- Mam.
- Naprawdę dobry?
- Proszę Pana, rewelacyjny! Widzi Pan wąsacza przy tamtej kasie?
- Tak...?
- To moja żona, próbowała tubkę odkręcić zębami.
Premier w trakcie objazdu kraju odwiedza przedszkole:
- Ile wynosi dzienna stawka żywieniowa? - pyta.
- Piętnaście złotych.
- Za dużo, obniżyć do siedmiu.
Następnie odwiedza więzienie:
- Ile wynosi stawka żywieniowa?
- Czterdzieści złotych.
- Za mało, proszę podwyższyć do osiemdziesięciu.
Minister nie wytrzymuj i się go pyta:
- Słuchaj, jaka w tym logika, że zabierasz dzieciom, a dajesz więźniom?
- A Ty myślisz, że jak nas zdejmą to do przedszkola poślą?
Co mówi kobieta po wyjściu z łazienki?
- Ładnie wyglądam?
Co mówi mężczyzna po wyjściu z łazienki?
- Na razie tam nie wchodź.
Dawno, dawno temu żył sobie książę, na którego wredna wiedźma rzuciła klątwę. Polegała ona na tym, że jednego roku mógł wypowiedzieć tylko jedno słowo, jeżeli jednak nie wypowiedział ani jednego, to w następnym mógł użyć ”aż” dwóch. Pewnego dnia ów książę poznał przepiękną księżniczkę. Od razu się w niej zakochał. Postanowił przez dwa lata milczeć, by trzeciego roku móc powiedzieć jej ”jesteś taka piękna”. Kiedy jednak ten okres minął, książę doszedł do wniosku, że nie powie jeszcze nic przez kolejne trzy lata, aby do ”jesteś taka piękna” dorzucić ”bardzo cię kocham”. Później jednak zdał sobie sprawę, że jak już tyle się nie odzywał, to wytrzyma jeszcze cztery lata, aby zapytać się od razu ”czy wyjdziesz za mnie? ”.
W końcu po dziewięciu latach milczenia jego radość nie miała granic. Poszedł do swojej ukochanej, zaprowadził ją do królewskiego ogrodu, usiadł obok niej na ławce i wypowiedział sentencję, którą układał w głowie przez tak długi okres:
- Jesteś taka piękna! Bardzo cię kocham! Czy wyjdziesz za mnie?
Po tych słowach księżniczka, odgarnęła swoje piękne blond włosy za śliczniutkie uszko i powiedziała jedwabnym głosikiem:
- Przepraszam, co mówiłeś?
Przeglądająca się w lustrze żona do męża:
- Powiedz mi, Kochanie, za co ty mnie tak Kochasz: za piękną buzię, czy za rewelacyjną figurę?
- Za poczucie humoru - odparł mąż.
Rozmawia dwóch pijaczków:
- A właściwie to dlaczego Ciebie przezywają ”Azbest”?
- Bo jestem rakotwórczy.
- Jak to? Wszystkie moje dzieci są spod znaku Raka.
Na egzaminie praktycznym z anatomii. Dzień wcześniej wichura wytłukła wszystkie preparaty pomocnicze, więc Kowalskiego rozebrano do naga i położono na leżance, zasłaniając mu tylko twarz chusteczką, żeby nie było widać kto to jest.
- Co tu jest?
- Żołądek.
- A tu?
- Śledziona.
- A tu?
- Wątroba...
- A tu?
- Nerki.
- A tu?
- Pęcherz moczowy.
- A co to jest?
- A to jest przyrodzenie Kowalskiego.
- No dobrze uznam tą odpowiedź, ale skąd pani wiedziała, że Kowalskiego?
Dziewczyna na to,lekko się czerwieniąc:
- A, panie profesorze, bo w akademiku tylko ja mam taką szminkę...
Baca kupił na jarmarku w Nowym Targu łańcuch dla krowy. Idzie przez rynek, wlecze łańcuch za sobą i okropnie przy tym hałasuje.
- Gazdo, dlaczego ciągniecie ten łańcuch? - pyta strażnik miejski.
- A co mom go pchoć?
Rosja. Wchodzi nauczycielka na mocnym kacu do klasy, do trzecioklasistów i mówi:
- Dzień dobry dzieci.
- Dzień dobry. - odpowiadają dzieci
- A co to dziś za lekcja?
- Matematyka!!!
- No dobra, będziecie rozwiązywać zadanie. Piszcie! ”Dwie eleganckie, inteligentne kobiety kupiły dwie butelki wódki.. Pytanie brzmi: Po co im była jeszcze butelka wina?
Zaniepokojona mama zwraca się do syna:
- Coś dawno nie widziałam twojego dzienniczka.
- A wiesz mamo, - odpowiada chłopiec - wziął go ode mnie Marek.
- Tak, a po co?
- No, żeby postraszyć rodziców.
Na pierwszej randce dziewczyna mówi do chłopaka:
- Połóż rękę na mym łonie.
A na to zdziwiony chłopak:
- A co to jest ’mymłon?
Jasiu pyta taty:
- Tata jak przyszedłem na świat?
- No dobrze mój synu, kiedyś musieliśmy odbyć tę rozmowę. Tata poznał mamę na chatroomie. Później tata i mama spotkali się w cyberkafejce i w toalecie mama zechciała zrobić kilka downloadów z taty memory stick’a. Jak tata był gotowy z uploadem zauważyliśmy, że nie zainstalowaliśmy żadnego firewalla. Niestety było już za późno, żeby nacisnąć ”cancel” albo ”escape”, a i meldunek ”Chcesz na pewno ściągnąć plik?” już na początku skasowaliśmy w opcjach w ”ustawienia”. Mamy antywirus już od dłuższego nie był uaktualniany i nie poradził sobie z taty robakiem. Więc nacisnęliśmy klawisz ”Enter” i mama otrzymała komunikat ”Przypuszczalny czas kopiowania dziewięć miesięcy”.
Prezes wielkiej międzynarodowej korporacji wezwał do siebie jednego ze swoich ludzi:
- Słuchaj. - mówi. - Pół roku temu zaczynałeś u mnie jako kurier, po miesiącu zostałeś kierownikiem działu, następnie kierownikiem regionu, a potem głównym koordynatorem na terenie Polski. Po czterech miesiącach pracy awansowałeś na wiceprezesa. Postanowiłem odejść na emeryturę i chcę żebyś to Ty został prezesem. Co Ty na to?
- Dziękuję.
- Tylko dziękuje?
- Dziękuje tato.
Rozmowa telefoniczna:
- Kochanie, odwołałam dzisiejszą wizytę mojej mamy, kupiłam Ci sześciopak pszenicznego, na kolację będą pyszne steki, a poźniej masażyk w mojej nowej bieliźnie i...
- Jak mocno?!
- No... błotnik wgnieciony, kierunkowskaz rozbity, lusterko urwane...
Sędzia na rozprawie rozwodowej:
- Postanowiłem przyznać pańskiej żonie 2 tys. zł miesięcznie.
- Świetnie, Wysoki Sądzie - odpowiada mąż. - Ja też od czasu do czasu dorzucę jej parę złotych od siebie.
Przychodzi Baca do ubikacji.
Czeka, czeka, wszystkie kabiny zamkniete.
Zniecierpliwiony, zapytuje:
- Je tam kto?
W odpowiedzi dochodzi go zduszony glos:
- Tu sie ni je, tu sie sro!
Chomika spotyka szczur piwniczny i pyta:
- Chomik, jak to jest? Ty masz ząbki i ja mam, ty masz futerko i ja mam, ty masz ogon i ja mam ogon. To dlaczego ciebie kochają, karmią i głaszczą, a na mój widok wykładają trutkę?
Na to chomik odpowiada:
- No bo, szczur, ty masz po prostu fatalny PR!
Na polance, w środku Stumilowego Lasu, przy ognisku siedzi Puchatek i piecze kiełbaski. Przychodzi Kłapouchy, więc Puchatek go grzecznie zaprasza, żeby się przyłączył. Kłapouchy siada wiec przy ognisku, razem sobie pieką te kiełbaski, ale coś gadka się nie klei. Więc Kłapouchy, żeby rozluźnić atmosferę, zaczyna się Kubusiowi zwierzać, i mówi:
- Wiesz Puchatku, ja to właściwie nie lubię Prosiaczka...
Na co Puchatek:
-To nie jedz!
Rano w kuchni zastaje mnie niezwykły widok: żona pochyla się nad kuchenką, wypina do mnie goły tyłek i rzuca rozkazująco:
- Weź mnie tu i teraz, szybko!
Zdębiałem na sekundę, ale zaraz potem korzystam z okazji. Jak skończyliśmy, żona się odwraca i mówi:
- Dziękuję!
Zdębiałem ponownie i pytam:
- Co jest grane?!
Żona odpowiada:
- Chciałam na śniadanie jajko na miękko, a zepsuł się minutnik...
Kelner w restauracji podchodzi do jedzącego posiłek gościa:
- Przepraszam, ale czy mógłby pan tą rybkę, co panu właśnie przyniosłem, konsumować nieco szybciej?
- Ale dlaczego mam się śpieszyć?!
- Sanepid mamy na zapleczu...
Idzie gostek przez pustynię i widzi głowę wystającą z piasku.
Głowa łamiącym się głosem prosi o pomoc:
- Niech pan to naprawi, zakopał mnie tu jakiś sadysta.
- Oj niedokładnie, niedokładnie - odparł gostek przysypując głowę.
– Dlaczego programista na umycie głowy zużywa całą butelkę szamponu?
– Bo w instrukcji jest napisane: nałożyć, spłukać, czynność powtórzyć.
Siedzi baca i Japończyk na ławce i Japończyk mówi - ja cie umiem tak trzepnąć że spadniesz z ławy
- Nie wieże
- Więc go trzepnoł tak że zleciał z ławy po 5 minutach baca sie ocknoł i mówi:
- Co to było?
- Słuchaj uważnie, to było ka-ra-te.
- Ja Cię też tak umiem trzepnąć, no i go trzepnoł, po tygodniu leżeniu w szpitalu pyta się
- Co to było?
- Słuchaj uważnie to była - Ciu-pa-ga.
Do znakomitego lekarza specjalisty przychodzą rodzice pewnego młodego człowieka i biadolą:
- Panie doktorze, nie możemy odciągnąć syna od komputera.
- No cóż - wyrokuje lekarz - trzeba będzie go leczyć.
- Ale czym?!
- Normalnie! Dziewczętami, papierosami, piwem...
Tylko Chuck Noris potrafi
zapalić opony w rowerze wodnym.
- Jedzie rowerzysta, patrzy au na poboczu blondynka.
- Gdy przejeżdża obok niej, śłyszy krzyk ... Mam problemy z rowerem!!
- Jakie, grzecznie się pyta?
- No, jechać nie chce.
- A wsiadłaś na niego?
- A..., no tak.
Teściowa jedzie na rowerze. Zatrzymuje ją zięć i pyta:
- Gdzie mama jedzie?
- A na cmentarz, synku.
- To dobrze, ale kto przyprowadzi rower?!
- Baco - pytają juhasi
- co będziecie pili: wódkę czy piwo?
Baca zastanowił sie chwilę, po czym odpowiedział:
- I wino!
Przychodzi baba do lekarza i skarży się:
- Panie doktorze, wszyscy mnie ignorują.
A lekarz:
- Następna, proszę!
Jaka jest ulubiona piosenka adminów?
- Chce oglądać Twoje logi - logi, logi, logi.
Przychodzi baba do lekarza z córką i mówi:
- Panie doktorze mojej córce coś na oczy się rzuciło. Jakiegoś wytrzeszczu dostała.
Doktor:
- Jakiego znowu wytrzeszczu po prostu niech Pani gumki poluzuje w kucykach.
- Ale się postarzałaś! - wykrzykuje jedna kobieta do drugiej po pięciu latach niewidzenia się.
- A ja cię poznałam tylko po twojej dawnej sukience! - odwzajemnia się komplementem druga.
Facet miał trzy przyjaciółki. Jednak tylko jedną mógł wybrać za żonę. Postanowił, więc każdej dać po dwa tysiące złotych. Chciał sprawdzić co każda z nich z tym zrobi.
Pierwsza pobiegła od razu do fryzjera, kupiła sobie też nowe ciuchy. Przyszła do faceta i mówi, że to wszystko dla niego, bo go kocha.
Druga kupiła mu zestaw Cyfra plus i kilka skrzynek piwa. Przyszła do faceta i mówi, że to wszystko dla niego, bo go kocha.
Trzecia zainwestowała pieniądze, zarobiła więcej, zainwestowała znowu i znów zarobiła. I tak kilka razy. Dorobiła się majątku, przyszła do faceta i mówi, że to wszystko dla niego, bo go kocha.
Po namyśle facet wybrał kobietę z większym biustem. Jaki z tego morał?
Że faceci w przeciwieństwie do kobiet nie lecą na kasą!
W czasie przechodzenia przez skrzyżowanie kobieta została potrącona przez rowerzystę. Zaczyna mu złorzeczyć a facet na to mówi:
- Czego się tak, babo, drzesz?!
- Bogu powinnaś raczej dziękować. Szczęściara...
- A dlaczego mam się czuć szczęśliwa?
- Dzisiaj mam wolny dzień, a normalnie to na tej trasie jeżdżę autobusem.
Przychodzi baba do lekarza i na jednej rece ma 50 dętek rowerowych,
i na drugiej też ma 50 dętek.
Lekarz sie pyta: Co pani jest?
- Jestem stu-dętka
Gazda codziennie chodził na Słowację do pracy.
Wracając po południu, wiózł na rowerze wielki worek.
Celnicy wielokrotnie przeszukiwali ten worek, ale nigdy nic oprócz trawy nie udało się im znaleźć.
Po pewnym czasie byli święcie przekonani, że gazda coś przemyca, lecz nie mogąc tego odkryć, zaproponowali gaździe, że będzie mógł dalej uprawiać swój proceder, pod warunkiem, że powie, co przemyca, bo ich zżera ciekawość.
Na to gazda: "A dyć rowery!"
Pacjent pyta się lekarza:
- Panie doktorze, czy wyleczy mnie pan z bezsenności?
- Tak, ale najpierw trzeba ustalić i zlikwidować jej przyczynę.
- Lepiej nie. Żona jest bardzo przywiązana do naszych dzieci.
Zatrzymuje się samochód na sejmowym parkingu. Wychodzi facet. Podchodzi ochroniarz.
- Panie tutaj nie wolno parkować!
- Dlaczego?!
- Tu kurcze sejm... sami ministrowie, politycy, posłowie.
- Nie szkodzi, włączyłem alarm.
Przychodzi baba do lekarza z gwoździem w uchu. Lekarz sie jej pyta co pani jest o ona na to:
- Słucham metalu!
Idzie sobie turysta polana w górach i widzi bace. A baca pasie sobie owce.
Czarne i biale. No i turysta sie go pyta:
- Baco.. Ile mleka daja te owce?
- Ano biale cy corne?
- No wszystkie.
- Biale dwa litry..
- A czarne?
- Ino tys dwa litry.
- A ile trawy jedza?
- Biale cy corne?
- No wszystkie..
- Biale tsy kilo.
- A czarne?
- Tys tsy kilo.
Rozmawiaja tak z pietnascie minut i okazuje sie ze biale owce nie
róznia sie niczym innym niz kolorem welny. Wreszcie zdenerwowany turysta
pyta sie jeszcze raz:
- No to czemu baco je tak rozrózniacie?
- Ano biale owce som moje.
- A czarne czyje?
- Ano tys moje.
Jedzie sobie Masztalski na rowerze obwieszonym siatkami z butelkami na mleko i nagle,
bez jakiejkolwiek sygnalizacji skręca w lewo.
Pisk opon, samochód ledwo wyhamował.
Kierowca wyskakuje z auta i drze się na Masztalskiego, a on na to spokojnie:
- A co pieronie? Nie widzisz butelek na mleko w siatkach?
To jest przeca jasne, że jo musioł skręcać do mleczarni...
Przyszedł gość na cmentarz wieczorem, na cmentarzu pusto, ale patrzy, a wstawiony grabarz kopie grób. No to gość pomyślał ”przestraszę go, a co!”. Zakradł się, wyskoczył i:
- Łaaaaa!
Ale grabarz ani drgnął i kopał dalej, nie zwracając uwagi. No to gość zaszedł z drugiej strony, z latarką przystawioną do twarzy, żeby być ”bledszym” i znów:
- Łaaaa. Grrrr!
Grabarz nadal nie zwrócił uwagi i kopał dalej. No to gość stwierdził, że może grabarz głuchy czy coś, straszenie nie ma sensu i już zaczął iść w stronę domu zdziwiony, że ”kawał” mu nie wyszedł. Jest już przy bramie cmentarnej i nagle dostaje łopatą w głowę. Pada na ziemię, odwraca głowę, a nad nim stoi grabarz i mówi:
- Krzyczeć? Wolno. Straszyć? Wolno. Ale za teren nie wychodzimy!
Do rodziców dzwoni nauczycielka skarżąca się, że ich córka Małgosia wciąż kłamie.
- Ale musi pani przyznać, że jest w tym naprawdę dobra.
- Ale jak to?
- My nie mamy córki, tylko dwóch synów.
Dresiarz w mundurze wtacza się do salonu tatuażu i pyta tatuażystę:
- Eee, Ty, dasz radę wydziarać mi czołg na plecach?
- Spoko, nie ma sprawy.
Dresiarz ściąga bluzę, tatuażysta bierze się do roboty. Po kilku minutach zadowolony oznajmia:
- Gotowe!
- Już? - dziwi się dresiarz.
- No, w końcu to tylko pięć liter.
Siedzi góral przy kałuży na polnej drodze, aż tu nagle podjeżdża do niego rowerzysta i pyta:
- Baco, a głęboka ta kałuża?
- Nii, jeno koła panocku zamocycie!
Rowerzysta wjeżdża w wodę i zaczyna tonąć, a góral mruczy pod nosem:
- Dziwne, jak tu kaczki przechodziły, to tylko im łapki zakryło...
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Panie doktorze strasznie boli mnie brzuch.
- A co pani dzisiaj jadła?
- Konserwę rybną. - odpowiada baba.
- Pewnie ryby były nie świeże. - stwierdza lekarz.
- Nie wiem, nie otwierałam.
Czym się różni polityk od rzeki?
- Polityka trudniej oderwać od koryta.
Autobus, którym podróżowali po kraju politycy nagle zboczył z drogi i uderzył w drzewo, które stało na polu starego farmera.
Farmer widząc co się stało postanowił wykopać dół i pochować polityków.
Kilka dni później miejscowy szeryf zobaczył rozbity autobus i zapytał farmera gdzie podziali się politycy.
Stary farmer odpowiedział, że ich pochował.
- Czy oni wszyscy zginęli?
- Nie, niektórzy mówili, że żyją ale wie szeryf jak oni potrafią kłamać!?
Wchodzi facet na dyskotekę w Wołominie, a ochroniarz się go pyta:
- Ma Pan pistolet?
- Nie.
- A może ma Pan nóż?
- Nie.
- Siekierę?
- Nie.
- Kastecik?
- Nie, nie mam nic.
Ochroniarz rozbija butelkę, daje mu ubitą szyjkę i mówi:
- Cholera! Weź Pan chociaż to!
Małgosia była grzeczna, dlatego dostała od mamy dwa złote. Zapomniała jednak podziękować.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - podpuszcza ją mama.
Dziewczyna milczy.
- A co ja zawsze mówię tacie, kiedy daje mi pieniądze?
- Tylko tyle?
Sekret szczęśliwego małżeństwa:
Znaleźć kobietę, która dobrze gotuje, kobietę, która dobrze zarabia, kobietę, która jest dobra w łóżku, ale najważniejsze jest to, żeby one nigdy w życiu się nie spotkały.
W teatrze premiera nowej sztuki. Woale, szale, perfumy, garnitury, wszyscy ”ą” ”ę”. Widzowie z niecierpliwością czekają na rozpoczęcie spektaklu. W tym czasie dyrektor teatru dowiaduje się, że główny aktor porządnie zapił i nie jest w stanie wystąpić. Po piętnastu minutach konsternacji dyrektor odwołuje premierę ze sceny. Teatr pustoszeje, tylko po korytarzu krząta się sprzątaczka. Nagle wpada pijany główny aktor i pędzi na scenę. Zatrzymuje go sprzątaczka i mówi, że dyrektor odwołał premierę. Na to aktor:
- No pięknie, a aktorów to już się nie zawiadamia...
Dlaczego domy w Wąchocku były okrągłe?
- Bo córka sołtysa chodziła na róg.
A dlaczego później poprzerabiali je na kwadratowe?
- Bo córka sołtysa puszczała się na okrągło.
Zawsze to samo.
Już od czasów Adama, niestety,
bokiem mężczyznom wychodzą kobiety.